SAMODYSCYPLINA i NIESPODZIEWANY ZWROT AKCJI
Przypadek z praktyki
W PSHK w ramach zajęć praktycznych pod przewodnictwem Dr Arkadiusza Stankiewicza, studenci mają szansę pracować z pacjentami w czasie rzeczywistym. Przeprowadzany jest wywiad z pacjentem po czym następuje omówienie przypadku i ordynacja leku.
I tak też poznaliśmy naszego 20-letniego pacjenta z Zespołem Downa. Chłopak na wizytę zgłosił się wraz z mamą w 2021 roku. Wszyscy od razu zapałaliśmy do niego sympatią, bowiem K. jest niesłychanie wesołym i rozmownym człowiekiem. Podczas początkowej miłej pogawędki nikt z nas
nie był w stanie zrozumieć co właściwie jest problemem i dlaczego K. zgłosił się na wizytę?
Jego mama zapytana o powód wizyty opowiedziała nam o autoagresji i „samodyscyplinowaniu się się” jej syna. Chłopak miał tendencje do nagłych wybuchów gniewu i wymierzania sobie kary. Z tego powodu był pod stałą opieką psychiatry.
Jak okazało się podczas dalszej części rozmowy, K. był zawsze w pełni świadomy tego co się z nim dzieje. Skąd to wiemy? Otóż, nasz pacjent wyznał, że nagrywa swoje ataki złości.
Nikt z nas nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Po chwili konsternacji i ciszy padło pytanie z sali: -
- „Ale dlaczego to robisz? Dlaczego się nagrywasz?”
Odpowiedź brzmiała:
-„Bo chce mieć pewność, że zostanę za to ukarany”
To proste pytanie oraz odpowiedź K. naprowadziła nas na lek, którego potrzebował nasz pacjent. Cechowały go wyraźne skrajne zachowania i w końcu dostrzegliśmy w czym jest problem. Po ustaleniu dawkowania pozostało nam tylko czekać na efekty leczenia.
JEST DOBRZE, JEST LEPIEJ, AŻ TU NAGLE…
K. przyjął lek zgodnie z zaleconym dawkowaniem. Z początkowych efektów leczenia w głównej mierze zadowolona była jego mama. Oceniła poprawę na około 50%. Ataki złości występowały rzadziej i były mniej nasilone.
Po usłyszeniu tej radosnej nowiny wszyscy na sali wymienili się uśmiechami, bo czego więcej jak zdrowiejący pacjent, może pragnąć homeopata?
Jednak nasze uśmiechy szybko zmieniły się w coś na kształt opadającej szczęki… K. zakomunikował nam, że nie chce dalszego leczenia i że nie będzie przyjmował więcej tego leku, bo uważa, że go truje!
Zapytany:
- „Ale czujesz się teraz lepiej? Co się stało?”,
- „Nic. Nie chcę być faszerowany. Nie potrzebuje już leku!”.
Nikogo nie dziwi rezygnacja pacjenta z leczenia, gdy to nie idzie najlepiej, ale rezygnacja przy tak dużej poprawie w krótkim okresie czasu, przyprawiła wszystkich o osłupienie…
Wszyscy zadawaliśmy sobie pytanie: CO SIĘ STAŁO?!
Lek nie zadziałał? - Niemożliwe, przecież była poprawa na poziomie psychicznym…
Lek został przedawkowany? - Niemożliwe, przecież pogorszyły by się też inne aspekty…
No i przecież był pod ciągłą opieką psychiatry, a ten na pewno zauważyłby jeśli coś się stało...
A może K. przeczytał coś negatywnego o homeopatii lub posłuchał kolegów?
Pomimo dobrych rokowań, na prośbę pacjenta zakończyliśmy leczenie.
PO KAŻDEJ BURZY WYCHODZI SŁOŃCE
Parę tygodni później nasz pacjent ponownie pojawił się na wizycie w szkole. Niestety z powodu nieprzyjmowania leku stan K. wrócił do stanu niemalże identycznego z którym się do nas zgłosił. I co teraz?
K. chciał być samodzielny, chciał decydować o sobie, dlatego wzięliśmy pod jego potrzeby oraz jego opinie o leczeniu. Potencja oraz sposób przyjmowania leku został zmieniony tak, aby K. poczuł się pewniej. Pomimo trudności podczas ponownego podania leku, ostatecznie pacjent
postanowił go przyjąć.
Wielu sceptyków homeopatii mówi, że leki homeopatyczne działają tylko wtedy, gdy w to wierzysz. Wszystkie sukcesy podczas leczenia homeopatycznego przypisywane są efektowi placebo.
Ale czy w przypadku K. również ma on miejsce? Nasz pacjent nie jest typowym zwolennikiem tej metody leczenia. Był nawet moment, gdy nie chciał przyjmować homeopatii, a mimo to po przyjęciu leku poczuł się lepiej.
Więc jak to jest? Homeopatia działa czy nie działa? To placebo czy nie?
Niech każdy z Was na przykładzie tego przypadku wyciągnie własne wnioski.
Na dzień dzisiejszy poprawa stanu psychicznego u K. wynosi 70%. Będziemy informować Was na bieżąco, jak czuje się nasz pacjent 🙂