Szukaj

Pacjent pod lupą homeopaty cz. II

Pacjenci od czasu do czasu płatają nam różne figle. Cóż… bez tego życie byłoby nudne :). Często zdarzają się błędy w sposobie przygotowania leku – stosowanie tych samych naczyń do przyrządzania kolejnych leków lub nawet jeśli butelka zostanie dokładnie umyta i wyparzona, to pacjent zapomni o nakrętce, która przecież też ma kontakt z lekiem w czasie wstrząsania. Zdarza się nawet, że pacjent w ogóle nie przyjmuje leku, lek stoi na szafce nocnej, a chory czeka na jego działanie. Czasem w metodzie pięciu kubków dr Farokha Mastera, pacjent przyrządzi zgodnie z przepisem 5 kolejnych rozcieńczeń, ale lek przyjmie z pierwszego kubka – bo „tam przecież go wrzucił”. Staramy się zawsze jak najdokładniej objaśniać sposób przyrządzania leku, mając na uwadze, że pacjentom, zwłaszcza na początku przygody z homeopatią, trudno się przestawić z do tej pory utartych przekonań na „homeopatyczne myślenie”, jednak takie przygody od czasu do czasu każdemu z nas się przytrafiają i musimy wtedy rozwikłać zagadkę – skąd u pacjenta nagłe pogorszenie objawów?

Pamiętacie naszą pacjentkę, która twierdziła, że jej zdrowie posypało się od czasu przyjęcia szczepienia na grypę? Otóż pacjentka otrzymała lek kalium muriaticum LM1 i miała go przyjmować metodą Hahnemana. Wg tej metody wrzuca się kuleczkę do butelki z wodą z dodatkiem spirytusu, jako środka konserwującego, a następnie po wstrząśnięciu, łyżeczkę tego roztworu przenosi się do szklanki z wodą i z tego rozcieńczenia przyjmuje się dawkę leku. Tak przygotowany lek ma na celu zminimalizowanie możliwości wystąpienia pogorszeń samopoczucia u pacjenta. Nasza bohaterka jednak postanowiła heroicznie jednak przyjąć lek w dawcę suchej i wziąć „na klatę” wszelkie możliwe pogorszenia. Oczywiście nie było to popełnione umyślnie, widocznie pod wpływem emocji pacjentce umknął sposób dawkowania, dostała trzy kuleczki, więc niewiele myśląc po prostu je przyjęła. Skończyło się dość dużym pogorszeniem objawów, ale na szczęście nie trwało to długo. Kiedy minęło pogorszenie, pacjentka stwierdziła, że czuje się znacznie lepiej niż przed leczeniem, zarówno psychicznie jak i fizycznie. Czuje się spokojniejsza, a drobnostki nie wyprowadzają jej tak z równowagi. Poczuła się na tyle silna, aby pozmieniać w życiu rzeczy, które ją ograniczały. Sytuacje bez wyjścia, okazały się proste do rozwiązania. Bóle barku, z którymi się zgłosiła zmiejszyły się o połowę, krwawienia również się zmniejszyły, a uczucie betonowych bloków na nogach odpuściło. Tak więc, mimo początkowych trudności, wszystko dobrze się skończyło.
Jaki z tego morał? Homeopaci – tłumaczcie, tłumaczcie i jeszcze raz tłumaczcie! Nawet jeśli dla Was sposób dawkowania jest jasny i przejrzysty, to Wasi pacjenci często widzą go po raz pierwszy i mogą mieć trudności tam, gdzie się tego nie spodziewacie. A Wy drodzy pacjenci, jeśli macie choć cień wątpliwości co do dawkowania, lepiej zapytać raz więcej i się upewnić niż potem niepotrzebnie cierpieć.

Agnieszka Żelazna

WSzystkie wiadomości